czwartek, 26 marca 2015

Rozdział 5

Sharlyn
_____________
- Jak dobrze, że cię widzę, Sharlyn. Spałaś kilka dni. Kiedy biała królowa się zbudzi, będę musiał powiadomić ją o tym. Zada ci kilka pytań, po czym zastanowimy się, co dalej. A tymczasem ubierz się jakoś stosownie do okazji - powiedział Aron.
Kiedy byłam już gotowa i jedyne, co mi pozostało, to czekanie, aż ktoś raczy po mnie przyjść, zaczęłam rozmyślać o tym wszystkim, co się zdarzyło przez tak niesamowicie krótki okres czasu. Zdrada mojej matki, prawdopodobna śmierć mistrza, pojmanie, walka i ucieczka. Do tego dochodzi mój sen, moja wizja sprzed kilku nocy, w której ukazana była legenda głoszona przez miejscową ludność Państwa Ładu, bowiem od tego się wszystko zaczęło. Tylko że tam, gdzie była Światłość, byłam ja.
Nagle wszystko zaczęło mi się układać w jedną całość. Zauważyłam, jak słońce wzeszło ponad horyzont, co oznaczało, że ktoś niedługo po mnie przyjdzie. Po chwili przyszedł strażnik, który zaprowadził mnie do pierwszego okręgu, tego największego, zbudowanego pod całą tą niesamowitą elficką budowlą. "Kiedy zdobędę farby i płótno, z pewnością ją namaluję", pomyślałam.
Znajdowała się w nim ogromna jaskinia. Na środku stał stół, przy którym zasiadła grupa kilkunastu elfów, sprawujących władzę na terenie królestwa. 
Na najbardziej zdobionym ze wszystkich krzeseł siedziała biała królowa, władczyni Państwa Ładu, obok niej konsul, skarbnik, i kilka innych osób.
- Wasza wysokość - ukłoniłam się lekko. - W jakim celu mnie do siebie sprowadziłaś?
- Może na początek spytam, jak się czujesz, moje drogie dziecko?
- Dobrze, ale chyba nie zostałam tutaj zawezwana w tym celu, prawda?
- W istocie - uśmiechnęła się i odrzuciła włosy do tyłu, ukazując swoje spiczaste uszy - usiądź proszę.
- Sharlyn - zaczął konsul - zostałaś wybrana. Jesteś dziedziczką Światłości i to od ciebie zależą losy całego Państwa. Uwolnienie ciebie było zaplanowane.
- Skąd wiedzieliście, że to akurat ja, zwyczajna Sharlyn jestem tą "wybraną"?
- Przepowiednia. Pamiętasz tę starą opowieść, głoszoną przez miejscowe ludy, która opowiadała o tym, jak powstał Ardis? - kontynuowała królowa.
- Oczywiście. Mój wychowawca opowiadał mi ją nie raz.
- W prastarej księdze jest napisane coś jeszcze. Bowiem kiedy Ciemność dokonała zbrodni na swojej siostrze, przez okiennice wdarł się wiatr i jakby wypowiedział słowa głosem Światłości: ''Za tysiąc nocy, w bezksiężycową noc, zrodzi się ta, co rozproszy mrok. Zaś zło pragnąć będzie jej końca. Lecz nie wie jednego. Tylko światło może pokonać ciemność. Ale strzeżcie się, bo światło w ciemności... budzi złe moce''. A resztę już znasz. Czy zdarzały ci się jakieś dziwne, niewyjaśnione rzeczy?
- Nie... a raczej tak - dodałam po chwili - miewałam czasami sny, wizje, które się w większości sprawdzały.
- Yhym - pokiwała głową.
- Czy mogę zadać pani pytanie?
- Tak.
- Czy to prawda - oddycham miarowo, żeby się nie rozpłakać - że mój wychowawca nie żyje?
- Tego nie wiemy - posmutniała królowa.
- To niby co wiecie? Nawet nie jestem pewna, czy mogę wam zaufać. A kiedy obdarzyłam zaufaniem własną matkę, ta je wykorzystała w najbardziej perfidny z możliwych sposobów.
- Spokojnie, Sharlyn. Nie wymagamy tego od ciebie, ale wiedz, że zawsze możesz u nas zostać, jeśli zechcesz. A że w obecnych okolicznościach Lilith będzie chciała cię wyeliminować w pierwszej kolejności i od ciebie zależy wszystko, to tym bardziej, ale wiedz jedno: do niczego cię nie zmuszamy, a jeśli chciałabyś dokądkolwiek pójść, będziesz z naszymi strażnikami, tak dla pewności. To nasz jedyny warunek. Teraz, jeśli zechcesz, możesz pójść do swojej komnaty albo gdziekolwiek indziej. Nie możesz jedynie opuszczać naszego zamku, no chyba że wcześniej to ze mną uzgodnisz.
- Muszę to przemyśleć. Tak wiele się zdarzyło przez ostatnie dni... Pomyślę nad tym, a tymczasem udam się do swojej izby.
- Zatem idź, tylko pamiętaj: nie zawsze światło pokona ciemność.

                                                                            ***
Aron
______________
Czekałem na Sharlyn w jej komnacie. Gdy weszła, wstałem z siedziska i powiedziałem:
- Chciałbym z tobą porozmawiać. Opowiedz mi, co zdarzyło się podczas twojego pobytu u Pani Nieładu.
- Nic szczególnego, oprócz tego rytuału. Zauważyłam, że ta cała Pani para się czarną magią i dysponuje potężnymi mocami.
- Rozumiem, a czy jeszcze coś niezwykłego ci się przytrafiło?
- Nie - odpowiedziała po chwili namysłu. - A teraz opowiedz mi, jak przedostałeś się do groty w zamku.
- Nie było łatwo, przebrałem się w ubrania tamtejszych chłopów pracujących dla Pani Nieladu i wtopiłem się w ich tłum, gdy wchodzili mostem do zamku. Wartownicy nie zobaczyli małego miecza, który ukryłem pod płaszczem. Spokojnie przekradłem się do groty, a resztę wydarzeń powinnaś pamiętać.
- Woah, jaki z ciebie bohater, ale nie licz, że teraz wpadnę ci w ramiona i w podzięce będę wychwalać cię nad wszystko.
- Ech, a już myślałem że tak też się stanie - uśmiechnąłem się i zobaczyłem jak kąciki ust Sharlyn prawie nie zauważalnie się unoszą.
- Pfff, nie bądź głupcem, Aronie. A teraz, jeśli możesz, opuść moją komnatę, bo chcę odpocząć. To wypytywanie jest doprawdy męczące.
- Żegnaj Sharlyn, mam nadzieję, że niedługo znów się zobaczymy.
- Do zobaczenia Aronie.
Wyszedłem z komnaty na korytarz wiodący do wyjścia. Udałem się do pobliskiej oberży, by napić się mocniejszego trunku i spędzić tam noc. Gdy wszedłem do środka, uderzyła mnie woń tytoniu i alkoholu. Poprosiłem o kufel piwa i zasiadłem na ławie w kącie izby. Siedziałem tam przez jakiś czas, delektując się trunkiem, gdy drzwi oberży otworzyły się i stanęło w nich dwóch osobników. Rozpoznałem ich, to byli wojownicy Pani Ciemności. Szybko odstawiłem kufel i starałem się wyjść z izby, lecz oni rozpoznali mnie, gdyż wieść o elfie, który wyrwał z ich rąk Sharlyn, szybko się rozeszła. Zagrodzili mi wyjście, sięgnąłem więc do pasa i powoli wyjąłem jeden nóż. Wbiłem go jednemu z nich i pomknąłem do wyjścia. Drugi rzucił się w pogoń za mną. Biegliśmy tak chwilę, ponownie sięgnąłem po nóż, lecz okazało się, że już drugiego nie mam. Zostałem bez broni, gdyż tamten nóż został w ciele przeciwnika. Na szczęście byłem szybszy i zwinniejszy od mego rywala i z łatwością zgubiłem go kilka uliczek dalej. Wróciłem do zamku, by opowiedzieć o całym zdarzeniu królowej. Wiedziałem, że zaczyna dziać się coś niedobrego, a także że następne dni przyniosą wiele nieoczekiwanych zdarzeń.